• Flaga Ukrainy

„Liczę na to, że nie będę bezczynna w niebie.
Pragnieniem moim jest pracować dalej dla Kościoła i dla dusz, o to proszę Boga, i jestem pewna, ze mnie wysłucha”.

św. Teresa od Dzieciątka Jezus

Małą drogą – Do nieba!

Przynosili Mu również niemowlęta, żeby na nie ręce włożył, lecz uczniowie, widząc to, szorstko zabraniali im. Jezus zaś przywołał je do siebie i rzekł: «Pozwólcie dzieciom przychodzić do Mnie i nie przeszkadzajcie im: do takich bowiem należy królestwo Boże. Zaprawdę, powiadam wam: Kto nie przyjmie królestwa Bożego jak dziecko, ten nie wejdzie do niego». (Łk 18, 15-17)

Wstęp

Co jakiś czas trzeba nam wracać do podstawowych tematów dotyczących Misji św. Teresy od Dzieciątka Jezus – do naszego powołania, jakim jest modlitwa za kapłanów i duchowości małej drogi, którą powinniśmy żyć. W Parafii w Kostowcu, gdzie pracuję, podczas jednego ze spotkań Misji św. Teresy dla dzieci zaproponowaliśmy wprowadzenie zawołania: „Małą drogą – Do nieba!” Moim zdaniem warto to zawołanie rozpowszechniać w naszej Misji. Niesie ono w sobie bardzo ważną, syntetycznie ujętą myśl, że małą drogą duchową św. Teresy z Lisieux mamy zmierzać do nieba. Duchowość, droga duchowa w swej istocie jest po to, aby łatwiej zjednoczyć się z Chrystusem – w naśladowaniu jakiejś cechy Jego człowieczeństwa i w ten sposób podążając za Jezusem do nieba. Ziemia, życie doczesne nie jest naszym ostatecznym celem. Tu jesteśmy jedynie pielgrzymami. „Nasza ojczyzna jest w niebie” – jak powie św. Paweł (Flp 3, 20). W niniejszej katechezie chcemy na powrót zastanowić się nad naszą duchowością.

1. Najważniejsze obrazy małej drogi w pismach św. Teresy.

Teresa nie posiadała wykształcenia teologicznego, nie studiowała teologii. Jednak posiadała dary Ducha Świętego, dzięki którym mogła odkryć własną oryginalną drogę duchową i przekazać ja innym. W jej pismach nie znajdziemy skomplikowanych analiz teologicznych. Teresa, posługując się rozumem i intuicją teologiczną, opisuje swoją duchowość w obrazach. Można powiedzieć, że „maluje piórem” obrazy przedstawiające jej duchowość – małą drogę. Warto wspomnieć, że Teresa była utalentowana pod względem malarskim. Można np. podziwiać w muzeum przy Karmelu w Lisieux malowany przez nią ornat kapłański. Nic zatem dziwnego, że chcąc opisać swoją małą drogę duchową posługuje się obrazami. Można wymienić przynajmniej trzy takie obrazy: dziecko stojące o podnóża wysokich schodów, pragnące wejść do patrzącego nań Ojca-Boga, obraz windy – wynalazku tamtych czasów, którym Teresa była zachwycona i obraz małego ptaszka patrzącego z utęsknieniem w niebo.

Obraz wyrażający pewną rzeczywistość duchową, tajemnicę duchową, może być różnie interpretowany przez tego, kto go ogląda. To jest normalne – tak jest z dziełami sztuki. Oczywiście Teresa tak jak umie tłumaczy ukazywane przez siebie obrazy małej drogi, ale i każdy, kto nad nimi rozmyśla ma prawo w pewnym stopniu do własnej interpretacji. To jest trochę tak, ja z przypowieściami, które Pana Jezus podaje w Ewangelii. Każdy kto je odczytuje pod natchnieniem Ducha Świętego wyciąga z nich coś nowego dla siebie.

Różne obrazy małej drogi, choć wyrażają tę samą duchowość św. Teresy, zawierają w sobie różne aspekty tej duchowości, pokazują ją z różnych stron. Mówiąc o windzie Teresa tłumaczy, że wyobraża ona ramiona Jezusa, który podnosi nas do nieba. Obraz ten uświadamia nam przede wszystkim nasz ostateczny cel życia i sposób osiągnięcia tego celu – czyli całkowite zdanie się na łaską, na pomoc Bożą w drodze do nieba. Obraz dziecka, które stoi u podnóża wysokich schodów, wyobrażających doskonałość, świętość, czy drogę do nieba, mówi o pragnieniu wejścia na nie i jednocześnie o bezsilności dziecka w tym względzie. Dziecko próbuje tam wejść, podnosi swoją małą nóżkę w tym celu. Jednak nie umiejąc jeszcze chodzić upada i płacze, znowu wstaje i próbuje. Ostatecznie, tak jak w przypadku windy, Ojciec, który przygląda się wysiłkom dziecka, sam wniesie je na owe schody. Wreszcie obraz małego ptaszka oprócz wyżej wspomnianych cech małej drogi porównuje ją, zestawia z duchowością wielkich, silnych duchowo świętych. Na ten ostatni obraz małej drogi zwrócimy więcej uwagi w następnym punkcie naszych rozważań.

2. Doświadczenie wielkich pragnień i bezsilności jak źródło odkrycia małej drogi.

Przytoczmy najpierw cały tekst z Dziejów Duszy (Rozdział 9), ukazujący duchowość małej drogi w obrazie małego ptaszka: Pozwól mi więc podczas mego wygnania cieszyć się rozkoszami Miłości…

Pozwól mi zakosztować słodkich goryczy mego męczeństwa… O Jezu, Jezu, jeśli tak słodkim jest samo pragnienie Miłowania Ciebie, czymże jest więc posiadanie, radowanie się Miłością?… Jakże to być może, by dusza tak niedoskonała jak moja, pragnęła posiąść pełnię Miłości?… O Jezu, mój pierwszy, mój jedyny Przyjacielu, Ty, którego WYŁĄCZNIE miłuję, odsłoń mi tę tajemnicę!…

Dlaczego nie zachowujesz tych bezmiernych pragnień dla dusz wielkich, dla Orłów szybujących w najwyższych przestworzach?… Ja siebie uważam za małą ptaszynę pokrytą jedynie lekkim puchem; nie jestem orłem, mam jednak orle OCZY i SERCE, bo pomimo mej bezmiernej maleńkości mam śmiałość wpatrywać się w Boskie Słońce, Słońce Miłości, a serce moje czuje w sobie porywy Orła… Mała ptaszyna chce lecieć ku temu świetlanemu Słońcu, które urzeka jej wzrok, chce naśladować swych braci Orłów, których widzi wzlatujących aż do Boskiego mieszkania Trójcy Świętej… Niestety! w jej mocy jest jedynie podnosić swe małe skrzydełka, ale wznieść się — to już nie leży w jej małych możliwościach! Cóż więc uczyni?.. czy ma umrzeć z żalu na widok swej niemocy? O nie! ptaszek nie będzie się tym nawet smucił. Ufny aż do zuchwalstwa, chce nadal wpatrywać się w Boskie Słońce; nic nie jest w stanie go przestraszyć, ani wichura, ani deszcz; a jeśli ciemne chmury zakryją Gwiazdę Miłości, mały ptaszek nie ruszy się ze swego miejsca, bo wie, że za tymi chmurami zawsze świeci jego Słońce, którego blask nie przygasa ani na chwilę. To prawda, że nieraz burza zaczyna miotać sercem małego ptaszka, że nieraz zdaje mu się, jakoby nic już nie istniało oprócz otaczających go chmur; to jest właśnie dla małego, słabego biedactwa chwila radości doskonalej. Co za szczęście dla niego pozostawać tam mimo wszystko, wpatrując się w niewidzialne światło, które ukrywa się przed spojrzeniem jego wiary!!!…

O Jezu, póki biedny ptaszek nie oddala się od Ciebie, pojmuję jeszcze Twoją miłość dla niego, ale ja znam, i Ty znasz również, niedoskonałość małego stworzonka, które pozostając na swym miejscu (to znaczy pod działaniem promieni Słońca), pozwala sobie na sprzeniewierzanie się swemu jedynemu zajęciu, porywa ziarenka na prawo i lewo, biegnie za robaczkiem… napotyka małą kałużę wody i macza w niej swe zaledwie uformowane skrzydełka… spostrzega kwiatek, który się mu podoba i jego mały umysł zajmuje się tym kwiatkiem… w końcu nie mogąc szybować jak orły, biedny mały ptaszek gubi się w ziemskich błahostkach. A jednak po tych wszystkich karygodnych czynach, zamiast się ukryć w kącie i opłakiwać swą nędzę, umierając z żalu, mały ptaszek zwraca się ku swemu Umiłowanemu Słońcu, nadstawia pod jego dobroczynne promienie swe małe zmoczone skrzydełka i kwiląc jak jaskółka, zwierza się w tym słodkim śpiewie, opowiada szczegóły swych niewierności sądząc, że swą zuchwałą ufnością ujmie sobie i zjedna większą miłość Tego, który nie przyszedł wzywać sprawiedliwych ale grzeszników… Jeśli Czcigodna Gwiazda pozostanie głuchą na żałosny świergot swego małego stworzonka, jeżeli pozostanie ukrytą… to cóż! małe stworzonko pozostanie zmoczone, zgodzi się zmarznąć na kość i będzie się jeszcze cieszyć z tego cierpienia, na które sobie zasłużyło… O Jezu! jakże Twój mały ptaszek jest szczęśliwy z tego, że jest słaby i mały, cóż by począł będąc wielkim? Nigdy nie miałby odwagi pokazać się przed Tobą, spać w Twojej obecności… Tak, to jeszcze jedna słabość małego ptaszka: kiedy chce wpatrywać się w Boskie Słońce, a chmury przesłaniają mu Je do tego stopnia, że nie widzi ani jednego promyka, mimo woli zamykają mu się oczka, główka kryje się pod skrzydełko i małe biedactwo zasypia wierząc, że ciągle jeszcze wpatruje się w swą Ukochaną Gwiazdę. Obudziwszy się nie rozpacza, jego małe serce trwa w pokoju; rozpoczyna na nowo swój obowiązek miłości, wzywając Aniołów i Świętych, którzy jak Orły wzbijają się do Ognia trawiącego, przedmiotu jego pragnień. Orły, litując się nad swym małym braciszkiem, opiekują się nim i bronią go odpędzając sępy, które chciały go pożreć.

Sępów, które wyobrażają szatanów, mały ptaszek się nie lęka, wie bowiem, że jego przeznaczeniem jest stać się zdobyczą nie ich, ale Orła, którego kontempluje w centrum Słońca Miłości. O Słowo Boże, Ty jesteś tym Orłem godnym uwielbienia, którego miłuję i który mnie pociąga. Tyś skierował swój lot na ziemię wygnania, chciałeś cierpieć i umrzeć, aby pociągnąć dusze aż na łono Wiecznego Ognia, Trójcy Przenajświętszej. Tyś to, wstępując ku nieprzystępnej Światłości, w której odtąd będziesz przebywał, chciał jeszcze pozostać na tej łez dolinie, ukryty pod postacią białej hostii. Wieczny Orle, Ty chcesz karmić mnie Twą boską substancją, mnie, biedną istotkę, która zamieniłaby się w nicość, gdyby Twój boski wzrok nieustannie nie darzył jej życiem… O Jezu! pozwól mi powiedzieć Ci, w nadmiarze wdzięczności, żeś nas umiłował do szaleństwa…

Jakże wobec tego Szaleństwa moje serce nie miałoby się wyrywać ku Tobie? Jakże ufność moja może mieć granice?… O! ja wiem, że Święci stawali się dla Ciebie również szaleńcami, a będąc orłami, dokonywali wielkich czynów. Jezu, ja jestem zbyt mała, by wielkich czynów dokonać… , toteż moim szaleństwem jest ufność, że Miłość Twa przyjmie mnie jako ofiarę… Szaleństwo moje polega na tym, że błagam Orłów, moich braci, o wyjednanie mi tego przywileju, bym mogła wzlecieć ku Słońcu Miłości na skrzydłach samego Boskiego Orła… Dokąd zechcesz, Umiłowany, pozostawić Twą małą ptaszynę bez sił i bez skrzydeł nie spuści ona oczu z Ciebie, chce być obezwładniona Twym boskim wzrokiem i stać się łupem Twej Miłości… Ufam, że nadejdzie dzień, w którym przybędziesz, Orle Uwielbiony, by zabrać ptaszynę i unosząc się wraz z nią do Ogniska Miłości, zanurzysz ją na wieczność całą w gorejącej, Otchłani Tej Miłości, której oddała się jako ofiara.

O Jezu! czemuż nie mogę powiedzieć wszystkim małym duszom, jak niewypowiedziana jest łaskawość Twoja… czuję, że gdybyś — co niepodobna — znalazł duszę słabszą i mniejszą niż moja, z radością obsypałbyś ją jeszcze większymi łaskami, gdyby tylko z całkowitą ufnością powierzyła się Twemu nieskończonemu miłosierdziu. O Jezu, czemuż jednak pragnę rozgłaszać tajemnice Twej miłości, wszak Tyś mnie ich nauczył i możesz je innym objawić. Tak, jestem o tym przekonana i dlatego zaklinam Cię, abyś to uczynił, błagam Cię, byś zniżył swe boskie spojrzenie na wiele małych dusz… Błagam Cię, wybierz sobie legion małych ofiar godnych Twej MIŁOŚCI…
Najmniejsza S. Teresa od Dzieciątka Jezus i od Najśw. Oblicza, zak. karm. nieg.

Teresa i jej duchowość cała oddana jest miłowaniu Jezusa. Ona pragnie miłować Go jako jedyną Miłość. To jest najgorętsze pragnienie serca Teresy – pragnienie miłowania. Pragnienie miłowania Boga jest najgłębszym celem życia duchowego każdego człowieka, jednak nie każdy człowiek zdaje sobie z tego sprawę, nie każdy odczuwa owo pragnienie. W jakiejś części jest to tajemnicą. Przecież to sam Bóg najpierw pociąga serce człowieka do miłowania Go. Miłość Boża jednych ludzi pociąga ku sobie, ale innych jakby zostawia. Z tych, których pociąga, jednych pociąga bardziej innych mniej. To wszystko stanowi pewną tajemnicę miłości. Z pewnością żaden człowiek nie jest z góry wykluczony z owego miłowania Boga, żaden człowiek nie jest z góry skazany na potępienie – tak naucza Kościół. Jednak siła przyciągania Bożej Miłości różnie jest skierowana do różnych ludzi – to właśnie stanowi tajemnicę, tajemnicę wybrania, upodobania. Niestety, jak pokazuje doświadczenie – przynajmniej takie można wyciągnąć wnioski, są nawet ludzie, którzy wprost odrzucają miłość Boga, lekceważą ją, oddając się całkowicie przemijającym dobrom tego świata.

Teresa posiada gorące pragnienie miłowania Boga, które kieruje wszystkie jej nadzieje ku Chrystusowi, upatrując w Nim swoje jedyne szczęścia. Jednocześnie odkrywa w sobie i przeżywa własną słabość i małość. To połączenie, gorącego pragnienia miłowania Boga i doświadczenia własnej słabości i skłonności do grzechu, prowadzi Teresę do odkrycia małej drogi duchowej. Mała droga jest dla niej jedyną ścieżką, jedynym sposobem, aby osiągnąć cel swoich pragnień – czyli zjednoczenie z Bogiem w miłości. Z tej perspektywy swoją słabość, małość i grzeszność uznaje za błogosławieństwo. O Jezu! jakże Twój mały ptaszek jest szczęśliwy z tego, że jest słaby i mały, cóż by począł będąc wielkim? Nigdy nie miałby odwagi pokazać się przed Tobą, spać w Twojej obecności… – mówi Teresa. To słabość ośmiela Teresę, a nawet stanowi jej pewność, że osiągnie zjednoczenie z Bogiem w miłości. W duchowości małej drogi dochodzi do paradoksu: słabość, niedoskonałość, skłonność do upadku staje się oparciem duchowości, oparciem w zjednoczeniu z Bogiem. Paradoks ten potwierdzają słowa św. Pawła, który również dostrzegał w sobie ludzką słabość: „Moc w słabości się doskonali” (2Kor 12, 9).

W cytowanym tekście, który możemy nazwać przypowieścią o ptaszku, wyraźnie ukazana jest różnica pomiędzy duchowością Teresy, jej małą drogą, a duchowością „wielkich świętych”, których Teresa ukazuje jako silnych orłów szybujących po niebie. Oczywiście każda z dróg świętości opiera się na łasce Bożej – nikt nie jest w stanie osiągnąć nieba o własnych siłach. Chrystus na pytanie Apostołów: „któż więc może się zbawić”, odpowiada: „u ludzi to niemożliwe, ale u Boga wszystko jest możliwe” (Mt 19, 25-26). Wszystkich zbawia łaska Boża. Trzeba otrzymać łaskę, aby zbliżyć się do Boga. Różnica pomiędzy „małą” Teresą, a „wielkimi” świętymi, polega na ilości „ludzkiego czynnika” – jeśli tak można powiedzieć, w procesie zjednoczenia się z Bogiem. U Teresy jest w zasadzie tylko wielkie pragnienie zjednoczenie z Bogiem – to jest cały ludzki wkład w procesie zjednoczenia z Bogiem. Wniosek taki można wyciągną np. czytając zaproszenie na śluby zakonne. Teresa wnosi w zjednoczenie z Chrystusem tylko bogactwa Jego samego – Jego dziecięctwo i mękę. Natomiast „wielcy święci” odznaczają się heroicznymi cnotami, dzięki łasce Bożej i własnemu wysiłkowi, zdobywają wiele zasług na niebo.

Końcowy fragment przypowieści o małym ptaszku jest dla nas bardzo pocieszający. Teresa mówi, że duchowość małej drogi jest szansą zjednoczenia z Bogiem dla wielu dusz. Ona modli się do Jezusa i jest w swej słabości zuchwale pewna: Tak, jestem o tym przekonana i dlatego zaklinam Cię, abyś to uczynił, błagam Cię, byś zniżył swe boskie spojrzenie na wiele małych dusz… Teresa chce, aby Jezus wybrał legion małych dusz. Taki legion jest nie do pokonania przez szatana, ponieważ jego mocą jest sam Chrystus. Małe dusze w ogóle nie liczą na własne siły, one – tak jak Teresa – mają tylko wielkie pragnienia. Dusze te odwołują się do największej „słabości” Boga, do Jego miłosierdzia. One mają tylko Jezusa, liczą tylko na Jego miłosierdzie – czy tak dobry, miłujący Pan mógłby je zawieść? Jest to niemożliwe. Bóg nigdy nie zawiedzie małych miłosiernych, proszących o miłosierdzie. To trochę tak, jak w dowcipie z dawnych lat, z czasów tzw. zimniej wojny: Wrócił do nieba Anioł, wysłany przez Boga na ziemię. – Jak się zachowują Amerykanie? – pyta Bóg. – Zbroją się, ale się nie boją. – A Rosjanie? – Zbroją się i się boją. – A Polacy? – Dziwne, oni ani się nie zbroją, ani się nie boją. – No tak – rzecze Bóg – znowu liczą tylko na Mnie.

Ks. Ludwik Nowakowski

Cykl: Duchowość Misji św. Teresy.
Temat: Małą drogą – Do nieba!

Podziel się: