• Flaga Ukrainy

„Liczę na to, że nie będę bezczynna w niebie.
Pragnieniem moim jest pracować dalej dla Kościoła i dla dusz, o to proszę Boga, i jestem pewna, ze mnie wysłucha”.

św. Teresa od Dzieciątka Jezus

Santa subito. Rocznica kanonizacji św. Teresy

I tak po wielu latach, cztery siostry Martin, trzy karmelitanki i jedna wizytka, spotkały się, by zeznawać o świętym życiu ich najmłodszej siostry. Leonia o procesie dowiedziała się w czasie wieszania prania. „Teresa!? Prawda, była całkiem dobra! Ale żeby święta?! Coś takiego…!” – wykrzyknęła zdumiona.

„Tak, chcę, aby moje niebo polegało na czynieniu dobra na ziemi”… 17 maja mija 98 lat od kanonizacji siostry Teresy Martin od Dzieciątka Jezus i Najświętszego Oblicza, karmelitanki i – jak mówił papież Pius X – „największej świętej nowych czasów”.

„Ale żeby święta?!”

To była wielka akcja pod hasłem santa subito, czyli święta natychmiast. Teresa, która zmarła w klasztorze 30 września 1897 r. od razu została otoczona przez Francuzów wielką czcią, a do jej grobu na miejski cmentarz w Lisieux przybywały tłumy. Przypisywane jej przed kanonizacją cuda przekroczyły liczbę czterech tysięcy!

W procesie beatyfikacyjnym zeznawały jej rodzone siostry. Leonia Martin, wizytka, o rozpoczęciu procesu siostry dowiedziała się w czasie wieszania prania w ogrodzie. „Teresa!? Prawda, była całkiem dobra! Ale żeby święta?! Coś takiego…!” – wykrzyknęła zdumiona.

Huragan łask, huragan chwały

Pierwsze wydanie Dziejów duszy, czyli autobiografii Teresy, ukazało się 30 września 1898 r., a więc w pierwszą rocznicę jej śmierci. Wydrukowano dwa tysiące egzemplarzy, z obawą, że i tak nie znajdą nabywców, ale od razu okazały się sensacją.

Zachwyceni czytelnicy zaczęli pisać listy do klasztoru w Lisieux. Najpierw pięćdziesiąt dziennie, w 1915 r. już pięćset. Proszono w nich o modlitwę, obrazki, pamiątki, książki, opisywano cuda, które zawdzięczano wstawiennictwu Teresy. Do Lisieux ruszyły pielgrzymki, po każdej z nich zgłaszano świadectwa o uzdrowieniach, fizycznych i duchowych.

Kiedy w 1914 r. wybuchła wojna, żołnierze zabierali ze sobą wizerunek Teresy wierząc, że ta wysłucha ich próśb i pomoże przeżyć. Wielu po wojnie wracało, aby podziękować za ocalenie. Tylko w latach 1914–1918 w klasztorze złożono świadectwa o cudach Teresy na pięciuset stronach!

Grób ogrodzony kratą

Grób karmelitanki był nawiedzany tak często, że zdecydowano się ogrodzić go kratą. Z nagrobka zabierano ziemię i płatki kwiatów, miejsce pochówku tonęło w bukietach i świecach.

Papież Pius X, odpowiadając na liczne prośby wiernych, 14 czerwca 1914 r. otworzył proces beatyfikacyjny i kanonizacyjny Teresy od Dzieciątka Jezus. Jednak wojna przerwała prace aż do końca 1917 r. Mimo że prawo kanoniczne stanowiło, że musi minąć pięćdziesiąt lat od śmierci kandydata na ołtarze, aby ogłosić go świętym, w przypadku Teresy pozwolono odejść od tego paragrafu.

14 czerwca 1921 r. papież Benedykt XV ogłosił dekret o heroiczności cnót Teresy. Ten dokument otworzył drogę do ogłoszenia jej błogosławioną, co nastąpiło już dwa lata później, 29 kwietnia 1923 r. Dwa wymagane prawem cuda za jej wstawiennictwem zostały uznane. Teresa była błogosławioną Kościoła. I zaczęła działać jeszcze intensywniej…

Deszcz róż, deszcz cudów

Po beatyfikacji nie przestały napływać świadectwa o cudach za jej sprawą. Wiele z nich poddano dodatkowym badaniom, do kanonizacji zostały wybrane dwa.

Pierwszy dotyczył Belgijki, Maríi Perllemans, która cierpiała na nieuleczalną gruźlicę płuc i jelit i została cudownie uzdrowiona, gdy odwiedziła grób Teresy. Drugi – Włoszki, Gabrielle Trimusi z artretyzmem kolana i gruźlicą kręgosłupa. Choroby zmuszały ją do ciągłego noszenia gorsetu. Po odprawieniu triduum na cześć błogosławionej Teresy, została całkowicie uzdrowiona.

Zeznania sióstr Martin

10 lutego 1910 r., na mocy listu Świętej Kongregacji Obrzędów, rozpoczął się proces beatyfikacyjny Teresy na szczeblu diecezjalnym. O sprawie poinformowane zostały rodzone siostry służebnicy Bożej.

6 września tego samego roku odbyła się pierwsza ekshumacja ciała. Po oględzinach i opisie, niewielkie drewienko, fragment trumny Teresy, otrzymała jej rodzona siostra, Leonia Martin, która w zgromadzeniu nosi imię Franciszki Teresy.

Kilka tygodni później wzruszona zakonnica stanęła przed sędziami Trybunału w Bayeux, by zeznawać w procesie beatyfikacyjnym swojej najmłodszej siostrzyczki. W sumie zeznawała siedem razy, a jej zeznania mieszczą się na 38 stronach dokumentów.

„Czyste serce Teresy porywało małe dzieci. Nie zapomnę nigdy jej anielskiego uśmiechu i pieszczot, którymi je obdarowywała, szczególnie dzieci biedne. Właśnie one miały u niej pierwsze miejsce i nie traciła żadnej okazji, by mówić im o dobrym Bogu, dostosowując się do ich poziomu z wyczuciem i urokliwym wdziękiem” – zeznawała Leonia.

I, co niezwykłe, pragnęła umrzeć przed beatyfikacją, gdyż, według niej, „jest to tak wielki zaszczyt, że wszystkie inne przed nim bledną”.

Naśladowanie rodzonej siostry

Przed kolejną sesją trybunału biskup Bayeux zdecydował, że aby ułatwić prace, rodzone siostry służebnicy Bożej zostaną wysłuchane w karmelu w Lisieux. I tak 11 września 1915 r., po wielu latach, cztery siostry Martin – trzy karmelitanki i jedna wizytka – spotkały się, by zeznawać o świętym życiu ich najmłodszej siostry.

Były wzruszone. Leonia drżała z emocji i całowała przedmioty, które należały do Teresy. Modliła się długo przed siennikiem, na którym w nieludzkich cierpieniach zmarła jej siostra.

„Na tyle, na ile mogłam przyglądać się życiu mojej młodszej siostry, nigdy nie zauważyłam w jej postępowaniu najmniejszego wykroczenia przeciwko jakiejkolwiek powinności czy poleceniu, ani żadnego rozluźnienia w praktyce cnót. Postępowała z wielką dokładnością, zgodnie z małym regulaminem, który w trzynastym lub czternastym roku życia sobie nałożyła odnośnie do rozkładu zajęć i porządku swoich lektur.

Wiernie unikała eksponowania siebie i wydawała się nie widzieć swoich wielkich przymiotów duszy i piękności fizycznej, którą ją Bóg obdarzył. Mówiła w swoich notatkach, że jej natura była dumna, ale panowała nad nią tak dobrze, że gdyby tego nie napisała, myślę, że nigdy bym się tego nie dowiedziała” – zeznawała przed trybunałem.

„Teresa jest moim aniołem. Usiłuję ją naśladować, ale nieśmiało” – zwierzała się. Tak jak jej młodsza siostra, Leonia co rano kładła swój krucyfiks na poduszce, aby leżał tam przez cały dzień, mówiąc Jezusowi: „Odpocznij sobie, już dosyć się napracowałeś, dosyć napłakałeś i dosyć nacierpiałeś. Teraz moja kolej”.

Święta siostra czterech sióstr

Kanonizację Teresy wyznaczono na 17 maja 1925 r. Cztery rodzone siostry przyszłej świętej otrzymały papieskie pozwolenie na opuszczenie klauzury i zgodę na podróż do Rzymu. Wszystkie odmówiły.

„Jestem dużo bardziej szczęśliwa tutaj, niż gdybym była w Rzymie. Wolę być na moim ostatnim miejscu niż pośrodku całego zamieszania” – zwierzała się Leonia. Modliła się i wylała morze łez wdzięczności za dar swojej świętej siostry, Małego Kwiatka, Królewny tatusia.

Gdy jakiś czas później jeden z kardynałów zwrócił się do niej z wyraźnym zainteresowaniem, że jest rodzoną siostrą Teresy, odpowiedziała: „Tak, Eminencjo, ale to wcale nie czyni mnie świętą”.

Wielka uroczystość kanonizacyjna

Papież Pius XI urządził w Rzymie wielką uroczystość kanonizacyjną. Poprosił o udekorowanie bazyliki św. Piotra świecami, aby w nocy była oświetlona. „New York Times” na pierwszej stronie donosił, że cały Rzym z podziwem spogląda na bazylikę i czeka na ogłoszenie nowej świętej.

W uroczystości wzięło udział ponad pół miliona osób. Papież nazwał Teresę „gwiazdą swojego pontyfikatu”. W uroczystości wziął także udział karmelita z Polski, o. Anzelm Gądek OCD, współzałożyciel Zgromadzenia Sióstr Karmelitanek Dzieciątka Jezus, dziś sługa Boży, który 22 maja 1925 r. wysłał do karmelitanek taki list:

Kochajcie ją bardzo!

„Ciekawe zapewne jesteście, jak kanonizacja się odbyła. Trzeba by księgę o tym napisać, ja tylko krótko opiszę. O godz. 8 rano wyruszyła procesja z Watykanu do Bazyliki. W procesji tej brało udział samo tylko duchowieństwo. Procesję otwierali Karmelici Bosi, może przeszło 100 Ojców w białych płaszczach – śpiewając hymny i psalmy.

Za nimi wszystkie zakony, Kongregacje, Kanonicy ze swoimi sztandarami na czele. Za wszystkimi tymi procesjami szli znowu nasi ojcowie z pochodniami płonącymi niosąc sztandar świętej Tereni. Ojcowie, którzy szli na czele procesji już byli na trybunie koło konfesyi – mogli więc oglądać całą procesję.

Kiedy się sztandar Tereni okazał burza oklasków zerwała się w kościele, i w miarę jak się Terenia posuwała, oklaski się wzmagały – Bazylika nabita pielgrzymami. Około 40 tysięcy ludzi – bo więcej nie puszczono. Potem postępowali biskupi około 300, Kardynałowie około 36, wreszcie wspaniała Gwardya dei nobili, a potem Ojciec Święty (Pius XI) w całym przepychu.

Trudno się było opanować. Okrzyki – klaskanie, powiewanie chustkami – prawdziwy wjazd tryumfalny. Czuło się, że ten Staruszek ma moc Boską. Półtorej godziny trwała ta procesja. Zaczęły się ceremonie, prośba o kanonizację trzykrotna, usilnie – usilniej, najusilniej – litania do Wszystkich św., Veni Creator – poczem Ojciec Święty stojąc ogłosił światu całemu, że odtąd błogosławiona Terenia jest policzona między świętych i ma być wzywana od całego Kościoła. Głosząc używał Ojciec Święty przyrządu tak zwanego megafonu, tak że głos jego słyszany był w całej bazylice. Kiedy Ojciec Święty skończył – burza oklasków zabrzmiała w całym Kościele, a potem Te Deum z całych piersi śpiewał cały Kościół – jeden wiersz Chór watykański, drugi Kapłani i lud. Zaczęła się Msza św., w czasie której podczas ofiarowania składano Ojcu Świętemu dary – świece, baryłkę wina, chleby i trzy klatki z ptaszkami – gołąbki, kanarki i… wróble (prawdziwe polskie wróble które ćwierkały – jak w Polsce – cierp, cierp).

Ojciec Święty miał kazanie – i rzecz dziwna jeśli nie cudowna – kiedy skończył kazanie, ze stropów bazyliki, od kandelabrów zawieszonych urwały się róże, niczyją nie spuszczone ręką i padły w stronę Ojca Świętego. Terenia dziękowała Ojcu Świętemu.

Wieczorem od 8-12 wspaniała iluminacja bazyliki całej wraz z kopułą. Widok, jakiego nigdy i nigdzie nie widziałem. Cała bazylika w jednym płonącym – żywym ogniu lamp, pochodni – lampek. 300 tysięcy ludzi asystowało temu widokowi, a na wszystkich dachach stali ludzie.

Cześć św. Tereni! Kochajcie ją bardzo. Bądźcie dziećmi jak ona, bo naprawdę opłaci się cierpieć dla Boga i być świętą”.

A w czasie uroczystości kard. Antonio Vico, prefekt Świętej Kongregacji ds. Obrządku, wykrzyknął nagle: „A teraz prosimy Stolicę Apostolską, żeby zajęła się tatusiem!”.

Agnieszka Bugała

Źródło: Aleteia.pl

Podziel się: