Z Teresą łączy mnie bardzo dużo i znam ją od dziecka…
Z Teresą łączy mnie bardzo dużo i znam ją od dziecka…
W wieku 14 lat zachorowałam. Chodziliśmy od lekarza do lekarza… W końcu postawiono diagnozę, że jest to gruźlica. Cała nasza rodzina modliła się o łaskę zdrowia dla mnie. Prawie codziennie od 9 roku życia razem z bratem uczęszczałam na wieczorną Mszę św., po której zamykaliśmy kościół z zaprzyjaźnioną siostrą zakrystianką w mojej rodzinnej parafii i odprowadzaliśmy ją do domu. Każdego wieczoru „podczas zamykania kościoła”, czekając na siostrę – zatrzymywałam się przed obrazem „Świętej z różami”- myślałam, że to Maryja z kwiatami.
Aby leczyć gruźlicę, lekarz skierował mnie do sanatorium dla dzieci w Gdańsku. Pojechałam tam z moją mamą wcześnie rano i pierwsze kroki skierowałyśmy do kościoła, który był po drodze. Tam modliłyśmy się o zdrowie dla mnie. Pamiętam zimną posadzkę i że bolały mnie kolana… A moja mama była zatopiona w modlitwie, bardzo przeżywała moją chorobę oraz fakt, że musi mnie zostawić i co ze mną będzie dalej… ?! Po wyjściu z kościoła podeszła do nas kobieta, położyła rękę na mojej głowie, uśmiechnęła się i powiedziała do mojej mamy: „proszę się nie martwić, ona będzie zdrowa!” Najpierw pomyślałyśmy, że gdyby ta kobieta wiedziała o chorobie, to by tak nie mówiła, za moment mama powiedziała do mnie: „skąd ta pani wie w jakim celu tu jesteśmy i że jesteś chora?!” Odwróciłyśmy się, pani już nie było, zdaje się, że ścieżka była prosta, ale ona zniknęła.
Lekarz w sanatorium kilka razy mnie badał, dwa razy robiono mi prześwietlenia i nie było nawet znaku po chorobie. Nie trzeba było zostać w uzdrowisku! Wróciłyśmy szczęśliwe do domu. Tam lekarz, który zdiagnozował chorobę przeprowadził kolejne badania, nie dowierzał jak mogła zniknąć choroba. Mogliśmy znowu zacząć normalnie żyć, przygotowywałam się do sakramentu bierzmowania i kończyłam szkołę podstawową. Mogłam wrócić pod obraz swojej „Świętej z różami”, która przecież dobrze wie, czym jest gruźlica, bo sama na nią chorowała.
Niedługo po tym fakcie zapragnęłam wstąpić do zgromadzenia – w wieku 15 lat. Wszyscy myśleli, że pójdę do sióstr, z którymi byłam związana w parafii. Zaprzyjaźniony kapłan dał mi ulotkę Zgromadzenia Sióstr św. Teresy od Dzieciątka Jezus i bez zastanowienia podjęłam decyzję, że zostanę terezjanką. Rodzice mieli ogromne wątpliwości, ponieważ byłam jeszcze taka młoda, ale ponieważ byli głęboko wierzący, zgodzili się. Kiedy zajechałam do domu zakonnego, siostra pokazała mi obraz i zanim dokończyła zdanie… ja wykrzyknęłam z radością, że taka sama Matka Boża z różami jest w moim kościele, tylko w mojej parafii ten obraz jest bardzo duży. Siostra powiedziała mi, że nie jest to Matka Boża, ale wizerunek patronki zgromadzenia – św. Teresy od Dzieciątka Jezus… Bardzo się zawstydziłam moją pomyłką, ale też zrozumiałam, że „Święta z różami” przed którą każdego wieczoru stawałam w moim kościele i wpatrywałam się w nią, wskazała mi drogę, swoją „małą drogę” i opiekuje się mną tak czule do dziś. Ona tu mnie przyprowadziła.
s. Adriana Zawierta CST