• Flaga Ukrainy

„Pracujmy razem dla zbawienia dusz.
Mamy tylko nasze życie – jeden dzień – by je ratować.
Następnym dniem będzie wieczność”.

św. Teresa od Dzieciątka Jezus

Dom Dobroczynności

Dom Dobroczynności okazał się być obszernym jak na ówczesne czasy budynkiem. Na parterze mieścił świetlicę, a na piętrze skromne pomieszczenia mieszkalne dla panienek. Do ściany domu, od strony plebanii, dobudowano niewielką izdebkę, a w ogrodzie nadal stał domek wybudowany przez poprzednich właścicieli posesji.

Wśród pierwszych gości jeszcze nie w pełni wykończonego Domu Dobroczynności był sam arcybiskup Jałbrzykowski, który w dniu 29 kwietnia 1936 roku dokonał wizytacji kanonicznej wasilkowskiej parafii i tego samego dnia udzielił sakramentu bierzmowania imponującej liczbie 464 wiernych. Maria od razu po zakończeniu uroczystości w kościele Przemienienia Pańskiego zaprosiła grono bierzmowanej młodzieży i rodziców na poczęstunek, co nawet zostało odnotowane w diecezjalnej gazetce. Zapewne wykorzystała obecność metropolity wileńskiego w Wasilkowie i osobiście, po raz kolejny poprosiła go o wyrażenie zgody na erygowanie oddziału Stowarzyszenia w jej specjalnie na ten cel wzniesionym budynku. Jak wynika z dekretu powizytacyjnego metropolita wileński musiał być świadom wielkości dzieła dokonanego przez tę kobietę na rzecz parafii i niewątpliwie udzielił jej satysfakcjonującej odpowiedzi, a na dodatek zalecił księdzu proboszczowi podjęcie wszelkich starań o rychłe wykończenie sali parafialnej, czyli Domu Dobroczynności.

Z chwilą wykończenia budynku zaczęły odbywać się w nim zebrania Akcji Katolickiej, Krucjaty Eucharystycznej oraz Katolickiego Stowarzyszenia Młodzieży. Chociaż przez „dom Olechny” przetaczały się dziesiątki, jeśli nie setki ludzi, to jednak, przy pełnej aprobacie „panny Mary”, niepodzielnie rządziła w nim młodzież. Potańcówki i przedstawienia teatralne organizowane przez młodych ludzi i z ich udziałem, zdominowały życie kulturalne Domu Dobroczynności. Aby te miejsce nie zyskało miana jedynie domu rozrywki, w ofercie jego animatorów znalazły się również wszelkiego rodzaju odczyty, prelekcje dotyczące prowadzenia gospodarstwa domowego i oczywiście projekcje filmów o tematyce religijnej. Swoje miejsce w świetlicy „domu Olechny” znaleźli także wasilkowscy harcerze, którzy organizowali niej zbiórki oraz akcje o charakterze społecznym i patriotycznym. Dom przy ulicy Kościelnej tętnił życiem od rana do wieczora przez wszystkie dni tygodnia. Ale kiedy Maria zakupiła do świetlicy radio, jej dom dosłownie zaczął pękać w szwach. Możliwość posłuchania wieści ze świata oraz muzyki, jak silny magnes przyciągał tłumy wasilkowian. Bywało, że skoczne rytmy porywały do tańca grono słuchaczy i w mgnieniu oka świetlica stawała się salą balową.

Jakby tego wszystkiego było za mało, Maria uruchomiła żłobek, w którym opiekę nad dziećmi, oczywiście w Domu Dobroczynności, sprawowały jej panienki. Zaczęły także przyjmować powierzane jej na wychowanie sieroty. Zdarzało się, że na progu domu znajdowała opatulone w kocyk noworodki, a nawet kilkuletnie dzieci stojące pod drzwiami z karteczką w dłoni. Treść jednej z takich karteczek była niezwykle tragiczna w swej wymowie. Oto na skrawku papieru wprawna kobieca dłoń zapisała:

Ostatnia nędza zmusza mnie do zostawienia mego dziecka na ulicy – nie szukajcie matki, gdyż jest chora i bezdomna, dziecko polecam opiece Boga i miłosierdzia ludzkiego. Dziecko jest prawego łoża – porzucone przez ojca, który jest w Wilnie – ur. 11 maja 1933 r., imię Helena.

Matka

Pod opiekę Marii i jej dziewcząt trafiały także dzieci skierowane do Domu Dobroczynności na wniosek Zarządu Miejskiego w Wasilkowie i Starostwa Powiatowego w Białymstoku. Część z tych dzieci, zwłaszcza tymczasowo przekazanych Marii Olechno na wychowanie, po pewnym czasie trafiała do swoich biologicznych rodziców, a część została przysposobiona przez wasilkowskie rodziny.

Wrodzona i przez lata ofiarnej pracy rozwijana wrażliwość Marii na los najuboższych przyczyniała się do nieustannego wzbogacania jej działalności charytatywnej. Dzięki temu w Domu Dobroczynności powstała jadłodajnia dla tych wszystkich, dla których zdobycie łyżki strawy było niemałym, codziennym problemem. Głodne dzieci, bezrobotni i włóczędzy, w ciszy i spokoju, przy zapewnieniu pełni wrodzonej godności, mogli zjeść ciepły posiłek i dostać jeszcze kawałek chleba na drogę. I wszyscy oni mogli jeszcze wyżalić się, wypłakać swoją niedolę, aby w zamian usłyszeć słowa otuchy i zapewnienia o bezgranicznej miłości Jezusa i jego Matki. Maria nie tylko oczekiwała na ubogich. Ona ich poszukiwała. Nawiedzała ich domy z przysłowiową kromką chleba i z dobrym słowem. I tak jak do niedawna w Ameryce, w ubogich rodzinach katolickich, zwykle wielodzietnych, na własną prośbę zostawała matką chrzestną dla dzieci włączanych do Kościoła Chrystusowego.

Marek Hyjek

Białostockie Studia Historyczno-Kościelne

Podziel się: