• Flaga Ukrainy

„Liczę na to, że nie będę bezczynna w niebie.
Pragnieniem moim jest pracować dalej dla Kościoła i dla dusz, o to proszę Boga, i jestem pewna, ze mnie wysłucha”.

św. Teresa od Dzieciątka Jezus

Przebaczenie – akt miłosierdzia

Z Dzienniczka Św. S. Faustyny: „Wtenczas jesteśmy najwięcej podobni do Boga, kiedy przebaczamy bliźnim, Bóg jest miłością, dobrocią i miłosierdziem… Miłosierdzie Moje powinna odzwierciedlić w sobie każda dusza […]”(Dz. 11480).

W całym naszym życiu dochodzi niemalże codziennie do huśtawki różnych uczuć i emocji. Trudno się jej nie poddać. Miłość przeplata się z niechęcią a nawet nienawiścią, radość ze smutkiem, szczęście z rozpaczą. Do tego dochodzą różne nasze temperamenty, charaktery, poglądy, wychowanie, doświadczenia te dobre i te niekoniecznie. W takiej mieszaninie nietrudno o spory, kłótnie. Czasami drobny spór przeradza się w konflikt, z którego ciężko jest nam wyjść bez pomocy. Są zaszłości, które wpływają na nas destrukcyjnie. A czasami mówimy, że nudno byłoby, gdybyśmy się nie spierali. Jednak do powiedzenia komuś: „przepraszam”, „wybaczam”, już tak chętni i co ważniejsze – odważni nie jesteśmy. Jak konflikt pozornie napędza nasze działania, tak również spala nas od środka. Jest jednak w tym jeden pozytyw. Mianowicie zmusza on nas do spojrzenia i zweryfikowania swojej postawy względem siebie, względem drugiego człowieka, i dla osób wierzących, gdzie w tym wszystkim jest miejsce dla naszego Boga. Czy dajemy się ponieść światu, czyli tylko i wyłącznie walczyć o swoje, o pozornie czasem rozumianą wolność, czy faktycznie chcemy darować urazy naszym bliźnim?

Niedawno obchodziliśmy Święto Bożego Miłosierdzia. My, jak to Polacy, bardzo jesteśmy dumni z tego, że to nasza Święta przekazała światu tę prawdę o Bożym Miłosierdziu. A jednocześnie, mam wrażenie, że żyjemy i liczymy na to, że Pan Bóg jest bardziej miłosierny, niż sprawiedliwy. Dając nam tym samym furtkę, że co byśmy zrobili Boże Miłosierdzie jest większe i potężniejsze. Czy to oznacza, że już mamy się nie starać? Czy wszystko zostanie nam wybaczone?

Katechizm Kościoła Katolickiego daje nam podpowiedź, co zrobić by być miłosiernym na wzór Chrystusa. A tym samym wskazuje, że nie możemy spocząć na laurach. Mowa o tak zwanym uczynkach miłosiernych względem duszy i ciała. Zatem czy my dobrze rozumiemy co jest istotą Bożego Miłosierdzia? Definicja wskazuje nam, iż bycie miłosiernym to nic innego, jak posiadać zdolność do współczucia cierpiącym i udzielenie im wsparcia, ma na celu uwalniać od zła. Jednak nie jest to litość sama w sobie, ponieważ ta ostatnia jest chwilowym uczuciem i nie zawsze zakłada udzielenia pomocy. Miłosierdzie Boże jest cechą Boga, który owszem przebacza nam nasze nieposłuszeństwo, przewinienia, ale przede wszystkim poświęcił się za nas w geście zbawienia, czyli wziął na siebie wszystkie konsekwencje naszych grzechów. Przesłanie Św. Faustyny każe nam rozumieć, że mamy kierować się w życiu takim samym miłosierdziem. To nie mają być tylko „uczynki”, ale nasz styl życia. To znaczy byśmy spełniali obietnice, czynili dobro, modlili się. Trzeba zwracać uwagę, jak świadczymy uczynki miłosierne, by obdarowany nie czuł się pogardzany i poniżany. Miłosierdzie ma nas prowadzić do świętości. A nie ma miłosierdzia bez miłości. I jest ona zawsze nadrzędna wobec miłosierdzia, bo to ona ma na celu czynić dobro, nie chować urazy, skłaniać do przebaczenia.

Myśląc miłosierdzie, często myślimy właśnie o przebaczeniu. A jak się okazuje, to jedna z najtrudniejszych rzeczy w naszym życiu. Zdarza się zapewne wielu z nas, że na myśl o danej osobie coś w nas wzdryga. Sama wielokrotnie modlę się o to, by umieć tak prawdziwie przebaczyć. Przebaczenie odbywa się na dwóch płaszczyznach wolicjonalnej i emocjonalnej. Na tą drugą często nie mamy wpływu, zaś ta pierwsza odnosi się do naszej woli i chęci wybaczenia, czyli pragnienia i chęci wybaczenia krzywd, nie szukanie odwetu i nie cieszenie się trudnościami, czy krzywdą osoby, która nas zraniła. Żeby tego dokonać potrzeba czasu. Niektórzy proces wybaczenia porównują do żałoby, bo jest to niekiedy tak silne doświadczenie.

„Kościółkowo” powtarzano nam, żebyśmy wybaczali wszelkie krzywdy i cierpliwie je znosili. Tak byłoby najlepiej i po chrześcijańsku. Jednak z doświadczenia wiemy, że często w nas się gotuje na myśl o wyrządzonej nam krzywdzie. Tylko trzeba pamiętać, że my możemy inaczej odczuwać daną sytuację niż osoba, która nas skrzywdziła. Celem nadrzędnym wybaczenia jest to, by uwolnić się od władzy krzywdziciela, by zrezygnować z niezaspokojonych potrzeb. Nie oznacza to, że mamy zapomnieć. To po prostu akceptacja stanu rzeczy, tego, że krzywdziciel wcale nie musi zadośćuczynić za swoje winy, bądź się zmienić, a także niepielęgnowanie w sobie krzywdy. Czasami po buncie, złości, gniewie, poczuciu niesprawiedliwości, oswojeniu się z krzywdą, przyjdzie moment, że przestaniemy się również sami winić, że trudno nam przebaczyć, lub to, że posiadamy inną wrażliwość.

W jednej z konferencji śp. ks. Piotra Pawlukiewicza padły słowa, że katolik to nie chłopiec do bicia, to człowiek który powinien chcieć zawsze więcej, czy dla siebie, czy dla innych. Nie może przyjmować tylko ciosów, a świadczyć raczej swoją postawą, że umie podejść do bitwy. Tak jest z wybaczeniem, nie warto trzymać urazy, bo ta może zdominować i zatruć nasze życie. Krzywda staje się w pewnym momencie czymś atrakcyjnym, czymś co nadaje pozorny sens naszemu działaniu, a tak naprawdę oddala nas od naszego Stwórcy. Trudno czekać rekompensaty, która czasem nie musi nadejść, ale my zostajemy w ciemności naszych myśli, czynów. Żeby być „zdrowym”, trzeba zrezygnować z trzymania urazy, nawet nie dla krzywdziciela, ale to przysługa dla nas samych. Czasami zdarza się, że najlepszym rozwiązaniem jest odseparować się od tego co nas przytłacza, albo właśnie ułożyć sobie na nowo relacje. Ale nie swoim kosztem. Dbanie o siebie i podtrzymywanie nas w decyzji o wybaczeniu wymaga tego byśmy nauczyli stawiać granice, tak byśmy nie czuli się znowu winni, kiedy ktoś je znowu przekroczy. Dobrze, jakby odbyło się to też na poziomie emocjonalnym, żeby i one szły w parze z naszą wolą. Wówczas też nam łatwiej spojrzeć na nasz konflikt, krzywdę z perspektywy osoby, która nas skrzywdziła.

Darowanie komuś winy, jest myślę aktem miłosierdzia względem osoby, która nas skrzywdziła. Tylko pod warunkiem, kiedy robimy to ze szczerym sercem, bez chęci zasług dla siebie i jakiś zysków. To również akt miłosierdzia wobec siebie samych, bo tylko uznanie swoich słabości, stanięcie w prawdzie o swoich przewinieniach pozwoli nam przebaczyć innym. Św. Faustyna pisała:”[…] Miłość nie polega na słowach, ani na uczuciach, ale na czynie. Jest to akt woli, jest to dar, czyli darowanie; rozum, wole, serce – te trzy władze musimy ćwiczyć w czasie modlitwy […]” (Dz. 392).

Anna Maria Patejuk

Podziel się: