Dziś przypominamy ważne wydarzenie w życiu św. Teresy z Lisieux – obłóczyny. Obłóczyny to ceremonia, podczas której nowicjuszka przyjmuje habit. W klasztorach karmelitanek bosych oznacza to rozpoczęcie nowicjatu, czyli kluczowego etapu w przygotowaniach do życia zakonnego, który trwa zazwyczaj rok, a czasem dwa lata. W tym czasie nowicjuszka poznaje życie zakonne i przygotowuje się do złożenia ślubów.
Obłóczyny, w czasach św. Teresy od Dzieciątka Jezus, były związane z obrzędem weselnym. Przed tym wydarzeniem kandydatkę ubierano w suknię panny młodej, a w tym ślubnym stroju wprowadzano ją za klauzurę. Tam odbywała się ceremonia przywdziania habitu, symbolizująca przynależność do Rodziny Karmelu. Ten rytuał podkreślał zaślubiny z Oblubieńcem – Jezusem Chrystusem. Choć w niektórych zakonach tradycja ta zniknęła, jej istota pozostała niezmieniona, wyrażając oddanie Jezusowi poprzez mistyczne zaślubiny.
Dzień obłóczyn, na który Teresa Martin czekała, wyznaczono na 10 stycznia 1889 roku. Po uzyskaniu zgody kapituły, która decydowała o różnych sprawach w Karmelu, mogła z niecierpliwością oczekiwać chwili, w której odda siebie Jezusowi. W tym dniu towarzyszył jej ojciec, Ludwik Martin, którego stan zdrowia był coraz gorszy. Oddawał on swoje dziecko w ręce Boga, traktując ją jako najcenniejszy dar – “małego beniaminka”.
Przed obłóczynami Teresa wzięła udział w rekolekcjach, które odbyły się od 5 do 10 stycznia. W ich trakcie napisała sześć listów, z których zachował się tylko ostatni, adresowany do jej ojca. Pozostałe listy zostały zniszczone.
Jak wspomina Teresa, w dniu obłóczyn niczego jej nie brakowało. Wydarzenia potoczyły się zgodnie z jej marzeniami, a nawet spadł śnieg, który pokrył ziemię bielą, co wywołało radość w jej sercu. Teresa uwielbiała śnieg, a swoją dziecięcą miłość do niego wyraziła matce Agnieszce, pisząc:
“Nie wiem, czy ci już mówiłam o mojej miłości do śniegu?..Kiedy byłam zupełnie mała, jego biel zachwycała mnie; jedną z największych moich przyjemności było spacerowanie wśród płatków padającego śniegu. Skąd mi się wzięło to upodobanie do śniegu?.. Być może stąd, że ponieważ byłam zimowym kwiatuszkiem, pierwszym strojem, jaki w moich dziecięcych oczach upiększał przyrodę, z pewnością był jej biały płaszcz… Wreszcie pragnęłam, żeby w dzień moich obłóczyn przyroda, tak jak ja, była ubrana na biało”.
Warto dodać, że w wigilię obłóczyn niebo nie zapowiadało śniegu na następny dzień. Teresa traktowała ten znak jako łaskę od dobrego Boga, który spełnia jej dziecięce pragnienia, widząc w tym czułość Jezusa wobec swojej narzeczonej.
Ceremonia obłóczyn rozpoczęła się w zewnętrznej kaplicy w towarzystwie rodziny. Postulantka, ubrana w białą suknię ślubną, uczestniczyła w pierwszej części uroczystości. Po odśpiewaniu Te Deum, ucałowawszy po raz ostatni swojego ojca, Teresa przekroczyła próg klauzury. Tam miała miejsce druga część ceremonii, zwana obłóczynami właściwymi. Po wejściu za klauzurę, Teresa skupiła wzrok na figurce Dzieciątka Jezus, którą zobowiązała się przyozdabiać aż do końca życia.
Za klauzurą przywitała siostry, które spotykała podczas wizyt w rozmównicy. W Karmelu było wówczas 26 sióstr, a wspólnota charakteryzowała się dużą różnorodnością wieku i kultury. Zmiana życia w klasztorze była dla Teresy dużym wyzwaniem. Dzień w Karmelu był bardzo wymagający, a Teresa była świadoma jego surowości, ponieważ to właśnie taki Karmel chciała wybrać.
Po obłóczynach Teresa zaczęła głębiej rozumieć świętą regułę i doskonałość zakonną, szczególnie w kontekście ślubu ubóstwa. Jezus ukazywał jej, poprzez drobne wydarzenia, na czym polega porzucenie wszystkiego i zwrócenie uwagi na prawdziwe bogactwa. W tym czasie uczyła się rezygnacji z własnych opinii, usprawiedliwiania się oraz rezygnacji z rzeczy, które sprawiały jej radość. Zrozumiała, że “ubóstwo polega na pozbawieniu się nie tylko rzeczy przyjemnych, ale także rzeczy niezbędnych”. Praktykowała również drobne cnoty, gdyż większe były dla niej zbyt trudne do osiągnięcia. Wykorzystywała każdą nadarzającą się okazję, na przykład lubiła składać płaszcze pozostawione przez siostry i oddawać im drobne przysługi. Wprowadzała również w życie umartwienia, takie jak nieopieranie się plecami o krzesło oraz praktykowanie umartwienia miłości własnej. Po obłóczynach jej obowiązkiem była praca w refektarzu, co dawało jej możliwość ćwiczenia się w miłości i służeniu siostrom z poświęceniem.
Podsumowując czas po obłóczynach, związany z radykalnym wejściem w życie wspólnoty i praktykowaniem cnót, Teresa pisała:
“Dobry Bóg jasno mi pokazywał sposób, jak Mu się podobać i jak praktykować najwznioślejsze cnoty. Wiele razy zauważyłam, że Jezus nie chce mi dawać zapasów, odżywia mnie co chwila zupełnie nowym pokarmem, znajduję go w sobie, nie wiedząc, jak się tam znalazł. Sądzę po prostu, że to sam Jezus, ukryty w głębi mojego biednego serduszka, czyni mi łaskę i działa we mnie, sprawia, że myślę to wszystko, co chce, żebym zrobiła w danej chwili”.
Wstępując do Karmelu, Teresa nie obawiała się surowości życia zakonnego. Odkryła w nim oazę do ćwiczenia się w cnotach, wykorzystując każdą nadarzającą się okazję. Radykalizm jej życia, umiłowanie pokory oraz współpraca z Bożą łaską prowadziły ją do odkrycia małej drogi, która pozwoliła jej odpłacić miłością za miłość oraz przejść przez różne życiowe i wspólnotowe wydarzenia.
s. Dawida Prusińska CST