• Flaga Ukrainy

„Pracujmy razem dla zbawienia dusz.
Mamy tylko nasze życie – jeden dzień – by je ratować.
Następnym dniem będzie wieczność”.

św. Teresa od Dzieciątka Jezus

Chcę przekonać ich do siebie

Moja misyjna podróż dobiegła końca. Nareszcie dotarłam do celu swojej wędrówki. Od kilku tygodni jestem już w Oruro, mieście położonym wysoko w Andach.

Oruro jest miejscem zupełnie odmiennym od Cochabamba. Przede wszystkim jest tutaj bardzo brudno, dużo śmieci leży na ulicach, nie ma kolorów, wszystko jest szare i jednostajne. Budynki są zaniedbane, liczne z nich wymagają remontów. Poza tym spotykam tutaj całe mnóstwo psów wałęsających się po ulicach miasta.

Miasto i ludzie w nim mieszkający są zaniedbani, od razu widać, że społeczeństwo boryka się z materialnym ubóstwem. Mieszkańcy są bardziej zamknięci niż w Cochabamba, przyjmują postawę obronną i nie jest łatwo przekonać ich do siebie.

W trudnej relacji z tymi ludźmi, odkryłam moje pierwsze zadanie w pracy misyjnej. Przede wszystkim mam okazywać mieszkańcom Oruro, jak najwięcej życzliwości i otwartości. Chcę przekonać ich do siebie, zanim będę dawać im Chrystusa, którego tak bardzo potrzebują.

Mimo, że ludzie chodzą do kościoła, nie dużo osób przystępuje do sakramentów. W większości kościołów nie ma nawet konfesjonałów. Na Eucharystię przychodzą zazwyczaj spóźnieni.

Mieszkańcy Oruro nie rozumieją istoty komunii z Chrystusem i nie mają wewnętrznej potrzeby przyjęcia Eucharystii. Potrzeba wielu lat duchowej formacji tych osób, by zrozumieli prawdziwą wartość Sakramentu Eucharystii.

Podczas Mszy świętej w intencji zmarłego, przynoszą do świątyni zdjęcie tej osoby. Najważniejsze dla Boliwijczyków jest to, by wizerunek zmarłego był postawiony w centralnym miejscu. Modlitwa w intencji zmarłej osoby i przystąpienie do Komunii świętej są dla nich sprawą mniej ważną.

Wśród mieszkańców Oruro, a w szczególności w środowisku górników, spostrzegam brak szacunku do życia. Łatwo jest tutaj kogoś zranić, potrącić pojazdem na ulicy, czy nawet odebrać życie. Ludzie tutaj nie szanują życia i zdrowia drugiego człowieka. Utrata zdrowia, czy życia bliźniego, nie ma dla wielu mieszkańców Oruro żadnego znaczenia, z powodu powszechnej znieczulicy.

Na misjach w Oruro jest wiele pola do pracy i ewangelizacji. Wiarę przekazują licznie pracujący w diecezji świeccy katechiści, ale prawdziwą bolączką w Oruro i jego okolicach jest brak kapłanów, którzy sprawowaliby sakramenty. Z powodu braku kapłanów nie pielęgnuje się miłości do Jezusa Eucharystycznego. Potrzeba modlić się o nowe powołania kapłańskie w Boliwii, by było coraz więcej duszpasterzy, którzy przede wszystkim nieśliby ludziom Chleb Eucharystyczny.

s. Paulina Klejny CST

Podziel się: