• Flaga Ukrainy

„Pracujmy razem dla zbawienia dusz.
Mamy tylko nasze życie – jeden dzień – by je ratować.
Następnym dniem będzie wieczność”.

św. Teresa od Dzieciątka Jezus

Wybuch wojny

1 września 1939 roku zamilkły nieśmiałe szepty wieszczące wojnę, za to powietrze przeszył ogłuszający huk bomb, armat, samolotów, czołgów. Co prawda białostocka ziemia w pierwszych tygodniach września jeszcze nie ucierpiała od niemieckich agresorów, ale było wiadomo, że wcześniej, czy później lśniące czystością hitlerowskie buty skalają tę ziemię. Oddziały Wehrmachtu wkroczyły do Wasilkowa 16 września 1939 roku.

Jednak najgorsze miało dopiero nadejść z sowiecką nawałnicą. Nikt wówczas nie wiedział, że dwaj odwieczni wrogowie Polski zbratają się, aby wspólnie, po raz kolejny podzielić między siebie Rzeczpospolitą. Ziemia Białostocka, na mocy tajnego układu Ribbentrop-Mołotow z 23 sierpnia 1939 roku, znowu dostała się w ręce barbarzyńców ze Wschodu. 22 września tegoż roku, a więc pięć dni po przekroczeniu granicy Polski przez Sowietów, do Wasilkowa wjechały oddziały kawalerii Armii Czerwonej. Na powitanie okupantów Żydzi i komuniści zbudowali bramę powitalną. Sowieccy bojcy byli ubrani w długie płaszcze, a na głowach mieli szpiczaste czapki ze zwisającymi nausznikami i z czerwoną gwiazdą. Większość z nich pochodziła z azjatyckich republik radzieckich. Nie dość, że sami skośnoocy, niewielkiego wzrostu, to jeszcze dosiadali małych, mongolskich koników.

Siostra Olechno wiele słyszała o barbarzyństwie bolszewików w 1920 roku. Wiedziała, że młode, bezbronne kobiety, zwłaszcza stanu duchowego, zgromadzone w jednym miejscu, mogłyby stać się łatwym łupem dla najeźdźców ze Wschodu. Nie mogła narażać swych dziewcząt na pohańbienie. Zaledwie w półtora miesiąca po obłóczynach kazała im wszystkim wrócić do swoich domów. Nie umożliwiła im życia w zakonie, ale być może uratowała im życie, aby dalej, na swój sposób mogły służyć Bogu i bliźnim. Przeczuwając wymuszony wojną kres swojej misji, przekazała pod opiekę zacnej wasilkowskiej rodziny ostatnią sierotkę do tej pory pozostającą na jej wychowaniu. Był to nikomu nie znany chłopczyk odnaleziony na progu jej domu w dniu 4 marca 1938 roku. Miał wówczas trzy miesiące i nie był ochrzczony. W związku z tym, że znalazł się w Domu Dobroczynności w dniu patronalnym świętego Kazimierza, siostra Olechno postanowiła nadać mu imię pobożnego królewicza z rodu Jagiellonów oraz nazwisko Józefowicz ku czci świętego Józefa – oblubieńca Najświętszej Maryi Panny i jednocześnie opiekuna Pana Jezusa.

Marek Hyjek

Białostockie Studia Historyczno-Kościelne

Podziel się: